O moim zmyślonym świecie


Mam czasami wrażenie, że wymyśliłam sobie świat. Ciężko o tym pisać.
Wymyśliłam sobie świat. Wymyśliłam sobie radość ze świeżego powietrza i trzymania za rękę, z zapachu skoszonej trawy, głaskania po policzku, palącej się świeczki, zielonej butelki, chodzenia przed siebie. Wymyśliłam sobie, że marzenia się spełniają. Że je spełnię. Wymyśliłam sobie świat.
Czasem zapominam, że to tylko twór mojej wyobraźni. I jestem. Zamknięta w pudełku z jednym, małym otworkiem, wpatrująca się dniami i nocami w to, co przez niego widać. Jak dziecko siedzące przed telewizorem, oglądające kolejny odcinek ulubionej kreskówki. Tylko czy dziecko wie, że nigdy realnie nie przytuli Uszatka przed snem? Chyba o tym nie myśli. Co wieczór tuli miękkiego misia przez ekran telewizora. I jest szczęśliwe. Ma taką ogromną moc - umiejętność szczerej radości.
Ja tak mocno ściskam swoje marzenia. Jak maskotkę, bez której dziecko nie potrafi zasnąć. Zasypiam s uśmiechem na ustach. Codziennie. Z tym, że jestem chyba bardziej naiwna, niż wszystkie dzieci świata. Ja naprawdę wierzę, że bajka stanie się rzeczywistością. Ludzie bardzo często okłamują mnie, że życie wcale nie jest takie piękne. Mówią o robieniu rzeczy, których wcale nie lubią, ale podobno tak trzeba. W życiu trzeba robić rzeczy, których się nie lubi, by dostać dużo papierowych karteczek z cyferkami. Za te świstki można dostać nowe buty i kolejne nowe dżinsy. I naszyjnik, tak lśniący, żeby wszyscy widzieli, że karteczki można spożytkować bardzo pięknie. Mówią o złości, nienawiści. Oceniają i oczerniają.
Nie rozumiem tego. Nigdy nie zrozumiem zła, ale na szczęście w moim świecie go nie ma. Kiedy wracam do niego, po wycieczce do normalności, trochę się dziwię, trochę nie rozumiem, trochę jestem pod wrażeniem tego, co mnie spotkało. Jak po każdej innej wycieczce, "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". W moim pudełku z dziurką.
Nie chcę się zestarzeć. Owszem, chciałabym kiedyś spróbować mieć sześćdziesiąt lat, wnuki i bolący kręgosłup. Chciałabym spróbować wszystkiego. Życia. Ale chciałabym też zawsze pozostać człowiekiem-dzieckiem, ze swoim światem i soczewką, przez którą patrzę na każdy dzień. Chciałabym, aby papierowe banknoty służyły tylko do handlu wymiennego, chciałabym łykać powietrze, jak spragnione dziecko, chciałabym trzymać za rękę i nigdy nie puszczać. Wyjść z pudełka i jak bystra mała dziewczynka stąpać po dorosłym świecie. I uśmiechać się do wszystkich ludzi. I powiedzieć im na końcu: "Nie mieliście racji. Było pięknie."



4 komentarze:

  1. To my kreujemy nasz świat, a jeśli coś powstało w głowie to już tylko jeden krok dzieli Cię od tego aby stało się rzeczywistością. Nie bój się brnąć w te marzenia, ale zamieniaj je na cele i plany.
    Ja też żyję w swoim wyimaginowanym świecie, ale każdego dnia jakaś jego część staje się prawdą. Każdy z nas ma moc sprawczą, trzeba tylko w to uwierzyć. Pomiędzy bajką a rzeczywistością jest bardzo cienka granica.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze byłoby na zawsze zatrzymać w sobie pierwiastek dziecka, wtedy z pewnością będzie piękniej i łatwiej. Pielęgnujmy w sobie iskierkę bezradności, spontaniczności i radości z małych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jeszcze chwila i radość z małych rzeczy opanuję do perfekcji ! :D

      Usuń

Dziękuję ! :)