Przede mną czas wielu decyzji, niektóre z nich są już w połowie podjęte, a przed innymi się bronię. Czas wyzwań. Mam czasem ochotę zamknąć oczy i przestać słuchać. Chwycić za ster. Nie zawracać. Wystarczyłoby wyłączyć silnik i dać się ponieść falom. Dryfować w zgodzie z naturą, z porywami wiatru i serc. Rytm krwi tętniącej w żyłach zrównać z wodą uderzającą o burtę. Nie bać się sztormu, bo czy można bać się samego siebie? Ktoś każe wyciągać liny, brzeg jest blisko, ale przecież zawsze będzie. Ten czas jest oceanem z każdej strony otoczonym portem. Zanim dotrę, chcę jeszcze przez chwilę zatrzymać w płucach powietrze. Kiedy i gdzie wyrzuci mnie ta łajba? Tylko wiatr wie.
Płyń śmiało :)
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje fotografie :)
Ja rowniez muszę podjac szereg ważnych decyzji. Ładne zdj ale musialam chwilę się zastanowic co o jest
OdpowiedzUsuńhttp://feelingsdonotplay.blogspot.com
Ślicznie tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych :)
Czy można bać się samego siebie? Wiesz, to pytanie, nad którym będę się zastanawiać.
OdpowiedzUsuńxwelcome-to-my-circusx.blogspot.com / w wolnej chwili serdecznie zapraszam
dryfuj spokojnie, i pamietaj, nie tylko podmuchy wiatru maja wplyw na kierunek rejsu, ale i Ty sama :)
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie... ;)
OdpowiedzUsuń