Rejs.

Przede mną czas wielu decyzji, niektóre z nich są już w połowie podjęte, a przed innymi się bronię. Czas wyzwań. Mam czasem ochotę zamknąć oczy i przestać słuchać. Chwycić za ster. Nie zawracać. Wystarczyłoby wyłączyć silnik i dać się ponieść falom. Dryfować w zgodzie z naturą, z porywami wiatru i serc. Rytm krwi tętniącej w żyłach zrównać z wodą uderzającą o burtę. Nie bać się sztormu, bo czy można bać się samego siebie? Ktoś każe wyciągać liny, brzeg jest blisko, ale przecież zawsze będzie. Ten czas jest oceanem z każdej strony otoczonym portem. Zanim dotrę, chcę jeszcze przez chwilę zatrzymać w płucach powietrze. Kiedy i gdzie wyrzuci mnie ta łajba? Tylko wiatr wie.






6 komentarzy:

  1. Płyń śmiało :)

    Fajne te Twoje fotografie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rowniez muszę podjac szereg ważnych decyzji. Ładne zdj ale musialam chwilę się zastanowic co o jest

    http://feelingsdonotplay.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślicznie tu u Ciebie :)
    Dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy można bać się samego siebie? Wiesz, to pytanie, nad którym będę się zastanawiać.
    xwelcome-to-my-circusx.blogspot.com / w wolnej chwili serdecznie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. dryfuj spokojnie, i pamietaj, nie tylko podmuchy wiatru maja wplyw na kierunek rejsu, ale i Ty sama :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym czytała o sobie... ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ! :)